Fot. Max Zieliński

Poniżej publikujemy artykuł obecnego na blokadzie drogi w Imielinie Bartosza Wojsy, który wiarygodnie oddaje to, co się wydarzyło pomiędzy protestującymi przeciwko eksploatacji na zawał na 180m mieszkańcami Imielina a związkowcami górniczymi – pracownikami Polskiej Grupy Górniczej (kopalnia Piast-Ziemowit). Cyt. za: „Dziennik Zachodni”, 1 lutego 2020 https://dziennikzachodni.pl/manifestacja-w-imielinie-wyzwiska-kamienie-i-petardy-w-sporze-o-kopalnie-miedzy-gornikami-i-mieszkancami-interweniowala-policja/ar/c1-14755128 (dostęp: 1lutego 2020)

„W Imielinie odbyły się dwie manifestacje dotyczące jednej sprawy: wydobycia złoża Imielin Północ, z czym wiązałoby się fedrowanie kopalni pod domami mieszkańców. Ci nie chcą się na to zgodzić, dlatego zgłosili zgromadzenie i przyszli, by protestować. Naprzeciwko nich stanęli jednak związkowcy i górnicy, którzy – jak przekonywali – „bronią swoich miejsc pracy”. Od samego początku atmosfera w mieście była gorąca. W końcu związkowcy zaczęli wyzywać kontrmanifestantów i rzucać w ich stronę ziemią oraz petardami.

Nie niszczcie Imielina – między innymi z takim transparentem przyszli uczestnicy manifestacji, która odbyła się dzisiaj, 31 stycznia, o godz. 15:00 na ul. Imielińskiej w Imielinie. To mieszkańcy oraz przedstawiciele stowarzyszeń Nasz Imielin oraz Zielony Imielin, którzy sprzeciwiają się pomysłowi fedrowania pod ich domami, gdzie znajduje się złoże Imielin Północ.

– Tym bardziej nie podoba nam się metoda wydobycia „na zawał”. Boimy się szkód górniczych i tego, że nasze domy zaczną się zapadać przez prowadzone pod ziemią prace – mówili mieszkańcy. Jako argument przeciw uruchomieniu wydobycia podnosi się również zanieczyszczenie wód podziemnych oraz zbiorników i cieków wodnych w najbliższej okolicy. Wśród kilkudziesięciu zgromadzonych osób, wielu przyszło w maseczkach ochronnych z narysowanym na nich smutnym grymasem.

Ale nie była to jedyna manifestacja, która wówczas odbyła się w Imielinie. W kontrze do mieszkańców na miejsce przybyli również górnicy i związkowcy z KWK Ziemowit, dla których – jak przekonywali – wydobycie pod Imielinem to ostatnia nadzieja na przedłużenie życia KWK Ziemowit i utrzymanie ich miejsc pracy.

Chętnie usłyszymy argumenty drugiej strony, czekamy na nich – mówili związkowcy. – Czy obrona miejsc pracy jest złem? Czy może powinnością człowieka? – głosił jeden z ich transparentów.

Wbrew temu, o czym mówili związkowcy, ich „uprzejmość” nie trwała zbyt długo. Gdy tylko na miejscu zjawili się ludzie protestujący przeciwko kopalni (na miejscu pierwsi byli górnicy – red.), atmosfera zaczęła się zagęszczać. I choć mieszkańcy byli pokojowo nastawieni, to zwolennicy kopalni prędko zaczęli ich słownie atakować: – Do lasu! Wypier*** – krzyczeli, używając również wielu innych, wulgarnych i nie nadających się do zacytowania słów.

W końcu strona górnicza zaczęła rzucać w kierunku mieszkańców petardami. Niektóre z nich wybuchały osobom pod nogami, także dziennikarzom. Policjanci pilnowali, aby nie doszło do bezpośredniego starcia między uczestnikami manifestacji, ale nie reagowali na rzucanie petard, ani odpalanie mini-rac. Przytrzymywali jednak uczestników manifestacji po stronie związkowców, ponieważ ci co jakiś czas próbowali „startować” do kontrmanifestantów, przeciwników kopalni.

Na sam koniec spotkania sytuacja zaczęła się jednak zaostrzać, a w ruch poszły kamienie i ziemia, którymi górnicy rzucili w stronę uczestników drugiej manifestacji. – Jak trzeba będzie to przyjedziemy i rozkur*** to, ale nie teraz – krzyczał ktoś do związkowców przez mikrofon po stronie górniczej.

Wówczas organizatorzy po stronie „zielonych” zdecydowali, że muszą zakończyć manifestację.

– Jesteśmy zmuszeni rozwiązać zgromadzenie z uwagi na zagrożenie bezpieczeństwa uczestników – mówili organizatorzy. Podziękowali uczestnikom i bili brawa, przekrzykiwani przez związkowców górniczych, którzy używali wielu wulgaryzmów. W końcu, gdy jeden z mieszkańców im odpowiedział, nerwy puściły. Kilku związkowców rzuciło się w stronę kontrmanifestantów, zaczęły się przepychanki i szarpanina z policjantami. Niektórzy odłączyli się od grupy, próbując „dopaść” osoby, które odeszły od policjantów. Na szczęście mundurowi zachowali czujność i od razu reagowali, rozdzielając agresorów.

Ale w miejscu oddalonym od manifestacji, gdzie policjantów już nie było, wciąż dochodziło do agresji. Związkowcy rzucali się po drodze na mieszkańców, popychali ich, szarpali. Uderzali również w ich samochody, którymi próbowali odjechać. Gdy w końcu jeden z agresywnych mężczyzn próbował uderzyć mieszkańca, powstrzymali go koledzy.

Wtedy nadjechał też radiowóz na sygnale, który rozdzielił agresorów. Do samego końca, póki wszyscy uczestnicy nie odjechali z miejsca pod czujnym okiem policjantów, panowała nerwowa atmosfera. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że nikomu nic poważnego się na szczęście nie stało.”

Bartosz Wojsa, „Manifestacja w Imielinie: wyzwiska, kamienie i petardy. W sporze o kopalnię między górnikami i mieszkańcami interweniowała policja”. Dziennik Zachodni, 1 lutego 2020 (dostęp 1 lutego 2020)

Recommended Posts